wtorek, 29 listopada 2016

9

  • Jak myślicie co można mieć za 0zł? Za darmo? Pewnie pomyślicie, że w życiu nie ma nic za darmo, że za wszystko trzeba płacić. I tu się mylicie. W moim banku, w mBanku za 0zł można mieć:
    - kartę debetową (przy 5 transakcjach w miesiącu)
    - przelewy internetowe w PL
    - wypłaty w bankomatach ( Euronet, BZWBK czy Planet Cash)
    - darmowe konto internetowe
    - BLIK, czyli płatności bezgotówkowe
    - oraz wypłaty gótówki w sklepach przy okazji zakupów

    Sprawdźcie szybko ile opłat ma Wasz bank i sami podejmijcie decyzje czy nie lepiej uruchomić konto za 0zł.


    Na koniec jeszcze kilka bonusów tylko w moim banku mBanku:
    - mOkazje, czyli zwrot kosztów za zakupy u partnerów
    - aplikacja na smartfony --> bankowość zawsze pod ręką
    - intuicyjna i przejrzysta bankowość internetowa a w niej m.in. tagowanie operacji, podział operacji, mGra, pełny wgląd do transakcji z opisem i kategorią wydatków


    #Polecam mBank, mój bank.
    Wierna użytkowniczka Karolina :)

czwartek, 24 listopada 2016

8.

Lwów, czyli magia i cukierki.

Chciałabym zacząć od tego, że nigdy do tej pory nie pisałam relacji z wycieczki, więc jeżeli wyda się Wam to dziwne, chaotyczne i bez sensu to nie miejcie do mnie pretensji. No, ale zacznijmy od początku...

To była moja druga wizyta we Lwowie, pierwszy raz odwiedziłam to miasto na bardzo szybkiej jednodniówce przy okazji wypadu w Bieszczady i choć pani przewodnik opowiadała pięknie o mieście i specyfice życia na Ukrainie to ograniczenie czasowe spowodowało, że zaliczaliśmy najważniejsze zabytki i nie mieliśmy dużo czasu wolnego.

Tym razem wycieczkę organizowaliśmy samodzielnie w oparciu o przewodniki, mapy i stronę https://jedziemydolwowa.wordpress.com/. Znajomy zajął się organizacją transportu (PolskiBus do Krakowa w Krakowie przesiadka do LEOexpresu) a ja szukałam miejsc wartych odwiedzenia.

Na termin wycieczki wybraliśmy koniec października, byliśmy tam w sumie tylko jeden dzień, (sobotę) ale udało nam się zobaczyć to, co chcieliśmy. Pogoda nie sprzyjała spacerom - prawie cały czas kropił deszcz,  a wieczorem szybko zrobiło się ciemno.

Dzięki stronie Jedziemy do Lwowa wiedziałam mniej więcej czego mogę się spodziewać, ale Lwów zaskoczył mnie pozytywnie.

Po pierwsze uprzejmość ludzi, którzy bez pytania wskazują drogę widząc, że wysiedliśmy przystanek za daleko. To nic, że nie znamy ukraińskiego- dzięki ich wskazówkom szybko znaleźliśmy miejsce docelowe.

Po drugie ceny - w przeciwieństwie do innych europejskich miast ceny nie są wygórowane i można zjeść dobrą pizzę, wypić pyszną herbatę i ciastko za mniej niż 20zł. Bilet komunikacji miejskiej na cały dzień także nie jest drogi a pozwala szybko poruszać się po mieście.

Po trzecie pamiątki. Lwów wykorzystuje lwa oraz cyrylicę na tysiąc różnych sposobów, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Mnie zauroczyły magnesy z kapsli do piwa, kawałki kamieni pomalowane na żółto-niebiesko i koszulki z herbem Ukrainy. Symbole i barwy narodowe nie są wykorzystane tandetnie, ale z wyczuciem i pomysłem. No i pocztówki - niewiele miast ma ładne, tanie i interesujące pocztówki a Lwów jest na pewno jednym z nich.

Po czwarte słodycze - Roshen i nie tylko. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam słodycze i mam specjalne pudełko na słodkości a z każdej wyprawy staram się przywieźć czekoladę wyprodukowaną w danym kraju albo o smaku, którego nie ma w Polsce. Wizyta w Roshenie była zatem spełnieniem moich marzeń. Za mniej niż 20zł kupiłam mnóstwo cukierków i opisane na blogu Zefiry - polecam!

Po piąte i jedno z najważniejszych, ale trudne do opisania kawiarnie i witryny sklepowe. Pewnie znów nie jestem obiektywna, ale Lwów zauroczył mnie pięknymi kolorowymi i ruchomymi wejściami do cukierni czy kamienicami ozdobionymi dziwnymi stworami. Polecam zobaczenie chociażby Domu Legend - każde piętro wygląda trochę inaczej. Idąc uliczkami Lwowa warto też przyglądać się witrynom sklepów - znajdziecie kolorowe, ruchome scenerie wykonane ze słodyczy.

Po szóste powrót do prostoty. Być może uznacie to za dziwne, ale Lwów urzekł mnie codziennością i zacofaniem. Stare kasowniki, tramwaje, targi z przekupkami, papierowe bilety, autobusy-widmo ma to swój niepowtarzalny urok, takie cofnięcie się do czasów dzieciństwa. Pewnie gdybym mieszkała tam na stałe podchodziłabym do tego inaczej, miałabym obiekcje co do świeżości mięsa wywieszonego na hakach czy ręcznego wyrobu pierogów w małej ciasnej budce w targu, ale jako turystce mi to nie przeszkadzało.

Po siódme i ostatnie atmosfera. Odkąd znajomy odkrył możliwości taniego podróżowania udało nam się być wspólnie w kilku większych europejskich miastach i tylko kilka ma atmosferę do której chce się wracać. Lwów mnie zaczarował i już teraz chcę tam wrócić, ale tym razem na kilka dni z kimś kto zna język ukraiński albo umie odczytywać cyrylicę. Atmosfery nie da się opisać, bo składa się na nią wszystko co opisałam wyżej i to o czym zapomniałam.

Podsumowując dziękuję Agnieszce za stworzenie bloga, dzięki któremu wiedziałam co zjeść, gdzie pójść i co kupić. Mam nadzieję, że nadal będziesz go rozwijała i za rok znajdę tu nowe ciekawe porady. Do zobaczenia we Lwowie ;)



piątek, 4 listopada 2016

7

Jesienią ma się więcej czasu na rozmyślania i zadumę dlatego mam już kilka pomysłów na kolejne notki, ale zanim je zrealizuję chciałabym opowiedzieć o... słowach. Gdybym mogła zmieniać świat nie wychodząc z domu byłabym Superwoman, ale jakoś nigdy nie mogę się zebrać i wychodzi jak zawsze. Ostatnio przeglądałam Facebooka i natknęłam się na ciekawą akcję Słowa mają moc -tu opis akcji i film http://slowamajamoc.com/#film
Pomyślałam sobie, że niewiele trzeba, żeby zmienić świat na lepsze - wystarczy kilka miłych słów, pochwalenie zamiast wiecznych narzekań i spojrzenie z perspektywy drugiego człowieka. Zastanawiałam się kiedy ostatnio ja napisałam pozytywną opinię albo oceniłam pracownika w ankiecie na 5.

Po raz kolejny mBank zaskakuje na plus. #PolecamMbank :)

wtorek, 18 października 2016

6

Ostatnio nie było u mnie dużo zdumień, ale chciałam podzielić się jednym z ostatnich. Nie wiem jak Wy, ale ja przywiązuję się do marek, które dają mi małe bonusy za lojalność. Gdyby ktoś dziś zapytał mnie jaki bank polecić bez wahania wskazałabym mu mój ulubiony mBank.
Dlaczego?
- darmowe wypłaty z bankomatów
- wpłatomaty
- intuicyjna strona użytkownika
- możliwość tagowania operacji i sprawdzania na co wydaje się pieniądze ;)
- mOkazje (rabaty u partnerów)
- ciekawe akcje promocyjne (np. 10zł przy korzystaniu z usługi Cashback)
- zbliżeniowa karta z opcją Cashback
- brak opłat za utrzymanie konta po spełnieniu warunków
- wygodna aplikacja mobilna
-  opcja BLIK na smartfonie
- możliwość założenia konta przez internet

Podsumowując Polecam mBank! :)





środa, 23 marca 2016

5

Gdyby dało się zapisywać pomysły prosto z głowy byłoby tu więcej notatek, a tak to pojawiają się od czasu do czasu.

Zdumiewają mnie filmy, to jak można w dialogach przemycić czyjeś myśli, jak można jedną sceną zburzyć porządek świata, jak można wykreować postacie za którymi się tęskni, do których się wraca, z którymi się dojrzewa.

Obejrzałam ostatnio dużo filmów, ale najbardziej zapadł mi w pamięć Locke, w którym główny bohater dużo rozmawia przez telefon, ale poza tym nic się nie dzieje, jedzie sobie samochodem.
Z tych rozmów utkany jest cały film, z tych rozmów zmienia się wszystko i dlatego tęsknię za rozmowami o czymś, ale gdy już nadchodzą to urywam je za szybko.

Miłego dnia.

sobota, 27 lutego 2016

4

Monte.

Zostałam wybrana do testowania Monte w ośmiu smakach i teraz zajmuję się tylko tym :) Zamiast jogurtów na śniadanie jem jeden nowy smak, w pracy rozdaję ludziom ankiety i daję próbki do degustacji, jeżdżę po sklepach i szukam brakujących smaków.

Na razie najbardziej smakuje mi zwykłe Monte bez dodatków, może dlatego, że nie spróbowałam wszystkich wariantów.

Jakie w tym zdumienie? Zdumieniem jest jak słodycze mogą poprawić nastrój i jak lubię być testerką nowych rzeczy, jak rozdawanie deserów sprzyja integracji. :)


Kreatywne zabawy z Monte :)

niedziela, 21 lutego 2016

3.

Koty.
Zdumiewające są koty, gdy śpią wszędzie i we wszystkich możliwych pozycjach. Moja Lia śpi przez większość dnia, zwija się w kłębek na łóżkach, na pościeli, na krzesełku, na kolanach. Potrafi też bawić się słomkami jak szalona i zaczepiać Netę.

Koty są wredne i nie słuchają zakazów, koty są miłe i przychodzą pomruczeć ci do ucha. Śpią w twoich nogach, ale nie wstaną, żeby cię przywitać nawet jeżeli nie było cię miesiącami.
Koty są fajne, choć wszystkie są podobne do siebie. Można patrzeć na nie godzinami i się nie znudzić.

Na razie tyle ;)